W Radomiu mieście słynnym z korupcji i powiązań polityczno biznesowych PiS, Jarosław Kaczyński doszedł do jakże słusznego wniosku, że w kampanii były kłamstwa, kłamstwa i jeszcze raz kłamstwa.

Nie sposób się z „naczelnikiem” PiS nie zgodzić. Ostatecznie premier Morawiecki dwukrotnie w tej kampanii swoje kłamstwa zmuszony był prostować.

Jednym z większych kłamstw tej kampanii była obrona przez PiS przemysłu stoczniowego a także wsparcia dla obszarów nadmorskich. Jak wiadomo, na Pomorzu PiS kiepsko przędzie, więc kłamliwą propagandą próbowali ratować swoją pozycję.

 

PiS spolonizował stocznię Gdańską

Nie ma szczęścia Kaczyński do kolebki solidarności. Tam został ośmieszony, gdy próbował przy wsparciu Śniadka zrobić z siebie przywódcę wydarzeń w Stoczni Gdańskiej w czasie których powstała Solidarność. Ale z Śniadkiem, Guzikiewiczem, Gałęzewskim, ówczesnymi działaczami Solidarności PiS doprowadził do przekazania, bez przetargu Stoczni w ręce Ukraińskie i Rosyjskie.

Gdy w 2005 roku PiS przejęło władzę w Polsce, głosiło podobne hasła jak w 2015. Praworządności, rozliczenia krzywd, w rządzie będą tylko osoby czyste jak łza, nie związane z PRLowskim systemem władzy i sądownictwa a także skończenia z nepotyzmem. Jak było, wiemy, nazwiska Andrzej Kryże, Stanisław Piotrowicz wystarczą, by zadać kłam tym słowom, zaś PiSiewicze to koronny dowód nepotyzmu w tej partii.

Stocznia Gdańska, "kolebka Solidarności" to również miejsce, w którym dobry interes postanowił zrobić Tadeusz Rydzyk. Zbiera wśród swoich radiosłuchaczy cegiełki na ratowanie Stoczni. Stoczniowcy tych pieniędzy nigdy nie zobaczyli.

Ale wracając do sprawy przekazania kolebki Solidarności w ręce Ukraińsko-Rosyjskie, wiedząc o ciężkiej sytuacji stoczni oraz o tym, że Unia Europejska żąda czystych rozliczeń finansowych stoczni, w lutym 2006 prezes ARP S.A. składa ofertę kupna deklarując zainwestowanie 220 mln zł w akcje Stoczni Gdynia S.A i 70-80 mln dla Stoczni Gdańsk. Ministerstwo Gospodarki i Skarbu pod rządami PiS ignoruje tę ofertę. Rząd Jarosława Kaczyńskiego zobowiązuje się przygotować "Strategię dla sektora stoczniowego" i do końca czerwca 2006 przekazać ją Komisji Europejskiej.

W Marcu 2006 PiS narzuca nowego prezesa, dziś byśmy go nazwali PiSiewiczem, aktywnego działacza PiS, Andrzeja Jaworskiego, legitymującego się wykształceniem etnologa i politologa. Ten pan w przyszłości odegra znaczącą rolę w przekazaniu stoczni w ręce ukraińsko-rosyjskie.

Od marca 2006 Komisja Europejska wysyła z częstotliwością ok. 1 miesiąca kolejne ostrzeżenia, które PiS ignoruje. Pod koniec sierpnia 2006 rząd Jarosława Kaczyńskiego przyjmuje „Strategię dla sektora stoczniowego” pomijającą zastrzeżenia UE. W styczniu 2007 rząd Jarosława Kaczyńskiego zobowiązuje się do prywatyzacji Stoczni Gdyńskiej i Szczecińskiej, przy czym już w marcu 2007 rząd zmienia stanowisko co do terminów prywatyzacji, po czym sprawa zostaje odłożona na półkę, nie podejmowane są kroki w poszukiwaniu inwestorów.

W maju 2007 mija trzyletni termin możliwości wsparcia stoczni przez rząd, z której skorzystały stocznie niemieckie. Tu mamy odpowiedź na jakże często stawiane pytanie, czemu stocznie niemieckie zostały dofinansowane a nasze upadły.

Od maja 2007 rząd PiS rozpoczyna rozmowy w sprawie sprzedaży stoczni w Gdańsku Ukraińcom. Na to rozwiązanie naciska prezes Jaworski, choć pojawiają się inne oferty jak np. banku holenderskiego FORTIS Intertrust B.V. zbyta przez ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego. Już po wyborach rząd Jarosława Kaczyńskiego bez porozumienia z UE, bez przetargu sprzedaje Stocznię Gdańską w ręce ukraińskie, co powoduje, że UE żąda zwrotu pomocy rządowej zostawiając stocznie w Gdyni i w Szczecinie na lodzie. Stocznia Gdańska szybko przechodzi w ręce rosyjskie, pakiet kontrolny posiada związany z Putinem Aleksander Katunin.

Dziś Morawiecki odkupuje ruinę Stoczni Gdańskiej, w stanie w jakim zostawili ją właściciele rosyjscy i ukraińscy ogłaszając to sukcesem i działalnością pro stoczniową.

 

Stępka „promu narodowego” dla PŻB w stoczni Szczecin

Od 23 czerwca 2017 na pochylni stoczni Szczecin leży konstrukcja stalowa, określona przez premiera Morawieckiego „stępką promu narodowego”. Rdzewiejąca konstrukcja zwróciła uwagę lokalnych mediów. Śledztwo dziennikarskie wykazało kolejne kłamstwo PiS. Poszukujący propagandowego sukcesu premier Morawiecki postanowił sprzedać medialnie pomysł budowy promu dla PZB. Tyle, że całość projektu jest na etapie marzeń a nie nawet na wstępnym etapie projektowania. Stąd wzorem pierwszych sekretarzy PZPR, obśmiewanym w wielu filmach tego okresu na wizytę premiera zakupiono element konstrukcyjny, który zdaniem osób związanych z przemysłem stoczniowym na pewno nie jest jakimkolwiek elementem statku. Pozwoliło to Mateuszowi Morawieckemu uroczyście do niego przyczepić tabliczkę. Dziś tabliczki już nie ma, został rdzewiejący element konstrukcyjny, czego? Premiera Morawieckiego nie pytajmy, on z pewnością tego nie wie. Podobnież elektrowni wiatrowej.

 

Na miejscu planowanego przekopu Mierzei Wiślanej pojawił się „pierwszy budowlaniec”

Minęły 3 lata jak PiS w kampanii wyborczej głosił potrzebę przekopania Mierzei Wiślanej, tak by port miasta Elbląg uzyskał dostęp do Zatoki Puckiej przebiegający na terenach Polski. Stworzono ustawę, prezydent ją podpisał, ale dokumentów niezbędnych do rozpoczęcia inwestycji jak nie było tak nie ma. Lecz gnany potrzebą propagandy wyborczej, w trudnym dla PiS województwie pomorskim, Jarosław Kaczyński pojechał na plażę, w miejscowości nomen omen "Nowy Świat" w asyście fotografów i ochrony wkopał słupek sygnalizujący tę inwestycję. "Naczelnik" odjechał, słupek zniknął, ale propaganda pozostała, tyle, że wyborcy w tym województwie poznali się na tym, PiS dostał tam tęgie baty.

Fakt, województwo pomorskie okazało się niewdzięczne dla PiS, oddając głosy na KO, zaś premier Morawiecki obiecał, że tylko posłuszne PiS województwa i miasta mogą liczyć na wsparcie rządowe, na pojawienie się kolejnej łopaty, z bardziej fachową obsługą niż Jarosław Kaczyński, przekop raczej liczyć nie ma co.